28 lipca 2015

Rozdział VII

5 komentarzy~
Wszystkie dni stawały się do siebie podobne. Zlewały się ze sobą i po miesiącu Kuniko nie była w stanie ich rozróżnić. Nie miała nawet sił się nad tym zastanowić. Wszystko się mieszało ale nie przyprawiało ją to o zmartwienie. W ogóle przestała się czymkolwiek przejmować. Kiri każdego dnia obserwowała siostrę. Siadała przy stole i w milczeniu patrzyła, jak ta krząta się po kuchni. Czasami rudowłosa odwracała się w jej stronę i posyłała jej uśmiech, który przyprawiał blondynkę o ciarki.  W tym uśmiechu było coś nie tak, jak zresztą z całą Kuniko. Wydawała się normalna, jednak była jakaś nieprzytomna, ciągle czegoś zapominała, często traciła wątek i mieszała ze sobą wydarzenia. Teraz  blondynka znów siedziała w milczeniu opierając ręce na blacie. Kuniko stała do niej tyłem i kroiła warzywa nucąc pod nosem. Była ubrana w jasne szorty, które co rusz musiała podciągać gdy zsuwały się z jej bioder. Kiri wiedziała, że jeszcze niedawno spodenki ciasno opinały się na udach siostry. Jednak nie tylko jej nogi się zwęziły. Kiedyś ciasna bluzka była teraz całkiem luźna. Dostrzegła jak wątłe stały się jej ramiona. Rudowłosa znów się odwróciła i posłała kolejny uśmiech młodszej siostrze.
- Nie martw się, niedługo skończę obiad, muszę pokroić jeszcze marchewkę - powiedziała spokojnie, równocześnie podciągając szorty z powrotem na biodra.
- Już pokroiłaś. Nawet dwie - odparła spokojnie blondynka. Kiedyś pewnie taka sytuacja by ją rozśmieszyła, teraz nawet nie drgnęły kąciki jej ust.
- Rzeczywiście - nie przejęła się tą sytuacją, jedynie posłała Kiri kolejny nieprzytomny uśmiech. Wolno zebrała pokrojone warzywa i wrzuciła je do garnka. Wszystkie jej ruchy były powolne i ociężałe. Po niespełna półgodzinie postawiła na stole dwa talerze z zupą. Usiadła naprzeciwko siostry, pożyczyła smacznego i sięgnęła po pałeczki, lecz zamiast zacząć jeść, cały czas mieszała nimi długi, gęsty makaron. Podniosła wzrok i zauważyła, że Kiri nawet nie sięgnęła po sztućce.
- Dlaczego nie jesz, Kiri?
- A dlaczego TY nie jesz, onee-san? - Kuniko zmarszczyła brwi. Chwyciła pałeczkami kilka nitek makaronu i z wyraźnym ociąganiem i wysiłkiem je zjadła.
- Jak widzisz, jem - dziewczynka powoli przytaknęła i z westchnieniem zaczęła jeść, jednak cały czas zerkała na siostrę. Gdy w końcu skończyła swoją porcję, rudowłosa zwyczajowo zaczęła się podnosić, mówiąc, że ona też pojadła.
- Nie. Masz to dojeść - powiedziała stanowczo Kiri, cały czas patrząc poważnie w oczy starszej siostry. Kuniko po chwili uśmiechnęła się.
- Mówiłam, że pojadłam.
- Jedz to - dziewczynka cały czas mówiła groźnym, dobitnym tonem. Miała dwanaście lat i ze swoją urodą, jasno blond włosami i wielkimi, niebieskimi oczami sprawiała na pierwszy rzut oka wrażenie słodziutkiej dziewczynki. W tym momencie jednak zniknęły wszelkie dziecinne znaki z jej rysów. Na jej twarzyczce nie było żadnych oznak rozbawienia. Kiri nigdy wcześniej nie wyglądała  tak dojrzale, groźnie i stanowczo jak wtedy. Uśmiech spełzł z twarzy rudowłosej, odwróciła wzrok i chrząknęła.
- Kiri, daj spokój. Tak też nie można... no wiesz, wpychać na siłę jedzenia...
- Jakiego jedzenia? Mówisz o tych kilku nitkach makaronu, które ledwo połknęłaś? Obserwowałam cię cały czas, wiem, że więcej nic nie zjadłaś. Masz pełen talerz. Od prawie miesiąca nie jadasz!
- Jem tyle, ile mogę...
- Czyli nic? Wpychasz w siebie tylko te leki od tej psychiatry.
- Pani Furukawa stara się mi pomóc.
- Pomóc? - wybuchnęła - Wyglądasz jakbyś umierała. Dużo schudłaś, masz zapadniętą twarz, wielkie cienie pod oczami, ledwo się poruszasz, cały czas śpisz i nie pamiętasz co wczoraj jadłaś. Przepraszam, gotowałaś, bo z jedzeniem masz niewiele wspólnego.  - Może i jestem trochę śpiąca i nie mam apetytu ale czuje się o wiele lepiej. Nic już mnie nie dręczy więc...
- Więc co? Zamierzasz teraz w spokoju umrzeć z wyczerpania?
- Przestań Kiri. To ja tu jestem dorosła i wiem co robię - Kuniko cały czas mówiła spokojnym, zmęczonym głosem. Nie okazywała złości ani irytacji. Po prostu w ogóle tego nie czuła. Cały czas była spokojna, lekko obojętna. Żadne uczucia nie górowały nad nią. Czuła, że powinna się zdenerwować, przez jej głowę przeszła nawet myśl, że denerwuje ją nadopiekuńczość i rządzenie się siostry, w dodatku młodszej. Ale nawet na te myśli, tą świadomość, cała reagowała obojętnie - Muszę się po prostu przestawić. A na pewno ty nie będziesz mi mówiła, co mam robić. Jeżeli chcesz mi pomóc, to idź posprzątaj po obiedzie, ja muszę się położyć - gdy skończyła mówić, wolno minęła Kiri zostawiając ją samą ze złością i nietkniętą, stygnącą zupą.  

Kuniko spokojnie siedziała na krześle w szpitalnym korytarzu. Patrzyła lekko otępiałym wzrokiem na przeciwległą ścianę i nasłuchiwała odgłosów szpitalnych. Znajdowała się na oddziale psychiatrycznym, gdzie znajdował się gabinet doktor Furukawy. Za pierwszym razem bała się tam przyjść, wyobrażając sobie to miejsce jako zbiorowisko ludzi całkowicie niepoczytalnych, wariatów którzy będą szeptać dziwne, niepokojące rzeczy w schizofrenicznych amokach lub przeciwnie, będą przeraźliwie krzyczeć. Jednak wbrew pozorom i stereotypom, niewiele ten oddział różnił się od pozostałych. Nie było tam pacjentów w skrajnych, najcięższych stanach. Z sal dobiegały spokojne rozmowy, śmiechy, ktoś płakał. Faktem jednak jest, że niektóre, mijające ją osoby miały to samo, otępiałe spojrzenie i wolne ruchy. Tsukada odwróciła się, gdy poczuła jak ktoś siada na krzesełku obok.
- Jesteś stałym pacjentem doktor Furukawy, prawda? - spytała niska, szczupła kobieta. Miała ziemistą cerę, krótkie, ale gęste, czarne loki z kilkoma prześwitami siwizny. Była ubrana w luźną bluzkę koloru zgniłej zieleni i tego samego koloru długie spodnie.
- Chyba jeszcze nie mogę tego powiedzieć. To będzie nasze chyba... - zmarszczyła brwi, chcąc sobie przypomnieć. Kiri miała zdecydowaną rację mówiąc, że Kuniko wszystko zapomina i ciężko się jest jej na czymkolwiek skupić - ...chyba piąte spotkanie.
- Ach, rozumiem. Depresja?
- Nie, raczej nie. Doktor Shizuka mówi, że jestem przede wszystkim zestresowana. Pomaga mi też uporać się przeszłością. Nawet nie wiedziałam, że to wszystko jest aż tak... tak...
- Długoterminowe, co? Człowiek ma wrażenie, że udało mu się zamknąć hermetycznie przeszłość, ale czasem okazuje się, że pudełko było dziurawe i pewnego dnia wszystko zaczyna śmierdzieć.
- Tak... to dobre określenie. A pani jest tu stałą pacjentką, tak?
- Nie pani, tylko Wakana. Oznacza harmonijną muzykę, ale nie jestem ani harmonijna, ani muzykalna - Wakana wyciągnęła w stronę dziewczyny swoją smukłą dłoń z krótkimi, całkiem obgryzionymi paznokciami. Kuniko uścisnęła rękę, uśmiechając się przyjaźnie.
- Kuniko Tsukada.
- No więc Kuniko, masz rację, jestem tutaj na... wczasach - powiedziała i zaśmiała się krótko - jak na razie odpoczywam od rzeczywistości. Też czasami chodzę do doktor Furukawy. Wiele osób się do niej pcha na rozmowę.
- Jest bardzo sympatyczna - kobieta przytaknęła.
- I umie dobrze słuchać. Dużo pyta i dobrze słucha. Tak, to jej dwie najważniejsze zalety. No i jest miła, zawsze każdemu stara się pomóc. Wielu lekarzy robi to no wiesz, na kompletne "Odpierdol się i daj mi w spokoju dopić kawę". Ona taka nie jest. - Wakana przejechała palcami włosy, starając się rozplątać kołtuny.
- A ty masz depresję?
- Ta, idzie w parze z nerwicą natręctw. Wiesz, to się zaczęło nagle, pewnego dnia posłodziłam kawę dwoma łyżeczkami. A zawsze słodziłam jedną. To głupie, ale naszła mnie straszliwa myśl, że nie mogę posłodzić parzystą ilością łyżeczek. Musiałam dorzucić jeszcze jedną i pić o wiele za słodką kawę. Tak się zaczęło, a z czasem zaczęło zataczać coraz większe koła, doszło kilka innych natręctw. Przeszkadzało mi to w życiu codziennym i nim się obejrzałam, do kompletu doszła depresja.
- Och... bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że tutaj ci pomogą  - odparła współczującym tonem.
- Dziękuję kochana. Już i tak jest o wiele lepiej. Właśnie widuję cię jak wchodzisz i wychodzisz z budynku co piątek. Spodobałaś mi się i jestem ciebie ciekawa.
- Dziękuje - rudowłosa po raz kolejny się uśmiechnęła. Już miała pokrótce opowiedzieć swoja historię Wakanie, ale w tym momencie otworzyły się drzwi do gabinetu lekarki. Tsukada uśmiechnęła się przepraszająco i weszła do pomieszczenia. Gabinet jak i dom Shizuki był bardzo czysty i uporządkowany. Jego ściany, podłoga i meble były białe, kontrast stanowiły czarne fotele. Gabinet mógłby być przygnębiający ale nadawały mu uroku liczne, kolorowe segregatory na półce jak i zadbane kwiaty na parapecie. Kuniko usiadła w fotelu naprzeciwko doktor Furukawy, która uśmiechała się życzliwie.
- Witaj Kuniko, jak się dziś czujesz? Napijesz się wody lub herbaty?
- Dziękuję, poproszę wodę - kobieta podała pacjentce szklankę zimnej wody - czuję się dobrze, tylko cały czas jestem dość senna.
- Niestety, to efekt uboczny uspokajaczy. Ale bez nich pożarłyby cię myśli. Jeszcze ci są potrzebne.
- Rozumiem to.
- No więc na czym skończyłyśmy... wychowywałaś się matką i ojczymem do dziesiątego roku życia, po wypadku ze starszą siostrą i wspierała was ciocia, tak?
- Tak, dokładnie tak.
- A więc opowiedz mi o tej siostrze.
- Nazywała się Kayoko. Była bardzo ładna, miała po naszym ojcu klasyczną urodę. Długie, czarne i proste włosy oraz czarne oczy. Ślicznie śpiewała... odkąd pamiętam wieczorami śpiewała mi kołysanki a później inne piosenki o ptaszkach albo wczesnej wiośnie.
- Ludzie mówią, że wiosna nadchodzi, jednak wiatry są raczej zimne - zanuciła Shizuka i uśmiechnęła się pokrzepiająco do Kuniko. Ta przytaknęła i na chwilę zamilkła, wspominając stare czasy.
- Leśne ptaszki w dolinie są gotowe do śpiewania tej piosenki - zawtórowała po namyśle i uśmiechnęła się niepewnie - To były najlepsze czasu. To było jeszcze przed wypadkiem. Później przychodziła jeszcze śpiewać malutkiej Kiri. Ale robiła to coraz rzadziej i rzadziej. Dobrze się nami opiekowała tylko... izolowała się. Często prosiła mnie, bym pobawiła się z Kiri i dała jej na chwilę spokój.
- Ile ona miała lat?
- Moja mama bardzo wcześnie ją urodziła, miała niecałe szesnaście lat. Mieszkali wtedy razem z ciocią i dopiero gdy w miarę stanęli na nogi, zamieszkali tam gdzie mieszkam, i zdecydowali się na drugie dziecko. Była ode mnie starsza o osiem lat. Więc miała osiemnaście.
- Rozumiem. To było jednak duże obciążenie dla niej. Rodzice zginęli w wypadku a ona na co dzień została sama z dwójką młodszego rodzeństwa.
- Tak to prawda... często mówiła, że jej duszno. Tak jak i mnie do tego czasu było. Często też patrzyła w okno i mówiła, że jest pewna, że to prawdziwe. Nigdy nie wiedziałam o co jej chodzi. Stawała się z dnia na dzień coraz bardziej podenerwowana. Wszystko zmieniło się całkowicie po sześciu  latach. Wróciłam wtedy do domu i... było tak cicho. Zawsze grało radio. Wtedy Kayoko prawie w ogóle się nie odzywała, ale wie pani, było słuchać jak o tej porze krząta się po domu. Zaczęłam jej szukać.  Wszystko wyglądało tak, jakby przed chwilą tam była. Na stole stał kubek z niedopitą herbatą, obok nadgryzione ciastko, warzywa w połowie pokrojone na blacie... - Kuniko westchnęła i znów zamilkła.
- Mów kiedy będziesz gotowa - Tsukada pokiwała głową, upiła spory łyk wody i westchnęła.
- Znalazłam ją w łazience. Leżała w wannie pełnej wody, całkiem ubrana... Podeszłam do niej... wszędzie była krew. Całe jej ubranie, i woda... wszystko było w czerwieni.
- Podcięła żyły?
- Tak. Ale... nie umarła... chyba -  doktor Furukawa zmarszczyła brwi i miodowe oczy spotkały się z orzechowymi.
- To znaczy?
- Była całkiem blada... i było tyle krwi. Dotknęłam jej ramienia, była całkiem zimna. Rozpłakałam się i potrząsałam ją za rękę. I ona nagle otwarła oczy i zaczęła krzyczeć. Krzyczała, że wszystko zepsułam... potem całą zakrwawiona i rozhisteryzowana wybiegła na ulicę. Wyrywała włosy i cały czas krzyczała.
- No i jak to się skończyło?
- Ktoś zadzwonił po policję i pogotowie. Została zamknięta w szpitalu psychiatrycznym, gdzieś po drugiej stronie Tokio. Od cioci się dowiedziałam, ze uciekła stamtąd i słuch całkiem o niej zaginął.
- Co czułaś, gdy ją potrząsałaś za ramię?
- Czułam... ciepło... ale takie dziwne. Jakby moje ręce wydzielały prąd. Rozumie pani?
- Rozumiem, to pewnie z szoku.
- Tak, pewnie tak...


Stukanie obcasów Shizuki odbijało się echem na parkingu. Noc całkiem zapadła a plac przed szpitalem był oświetlony jedynie kilkoma latarniami. Jednak ta nie czuła lęku ani niepokoju. Podniosła wzrok i dostrzegła postać stojącą naprzeciwko.
- Ciepła noc, prawda Furukawa?
- Ryuken, nie spodziewałam się ciebie tutaj o tej porze - białowłosy mężczyzna nie odpowiedział, spojrzał jedynie na wznoszący się coraz wyżej księżyc.
- Ta rudowłosa dziewczyna, to ona, prawda? - zapytał mężczyzna głębokim ale i zimnym głosem.
- To zależy, kogo masz na myśli - uśmiechnęła się, jednak on nie odwzajemnił uśmiechu.
- To jej dajesz te pastylki, które dostajesz od tego blond shiningami, prawda?
- No proszę, nic się przed tobą nie ukryje - uśmiechnęła się jeszcze szerzej, równocześnie na chwilę odwracając wzrok od zimnych oczów Ishidy.
- To mój szpital, nic mi się nie wymyka. Dlaczego pracujesz z tym shiningami?
- Właśnie dla niej. To nie byle pastylki, one blokują jej energię.
- Wiesz kim ona jest? - Miedzianowłosa kobieta wzruszyła ramionami. Oboje ruszyli wolnym krokiem w stronę głównej bramy.
- Nie wiem. Ale ma silną aurę, widzi duchy i.. chyba ma pewne zdolności, ale nie jestem tego pewna. Dzisiaj opowiedziała mi o próbie samobójczej siostry. Jednak...  ona je chyba faktycznie popełniła, a ta ją wskrzesiła.
- Jesteś tego pewna?
- Nie. Skąd mogę mieć pewność? To tylko moje teorie. W każdym razie, te pastylki powinny też blokować jej ewentualne zdolności.
- Po co to robisz? - Kobieta po raz kolejny wzruszyła ramionami.
- Ona się męczy. Nie ma takiej radosnej grupy wsparcia jak twój syn - Furukawa dostrzegła grymas niezadowolenia na twarzy rozmówcy - no i ona o niczym nie wie. Nie wie czym dokładnie jest dusza, czym są hollowy, reiatsu... wszystko to sieje zamęt w jej głowie. Mogłabym ją co prawda w to wszystko wprowadzić, ale... to mogło by być dla niej za trudne.
- Więc wolisz ją chronić?
- Tak. Po zablokowaniu jej reiatsu nie powinny się interesować nią hollowy, ona nie powinna ich wyczuwać, a kiedy do mnie przychodzi sprawdzam jak ona to wszystko znosi.
- Kontrolujesz ją - Shizuka westchnęła i spojrzała na Ryukena, którego twarz nie okazywała żadnych emocji.
- W pewnym sensie tak. Chcę wiedzieć, że jest bezpieczna. Daję jej jeszcze trochę uspokajaczy. Gdy jest spokojna i emocje przestają nad nią panować, tabletki lepiej, stabilniej działają. Mimo wszystko głównie skupiam się i na jej stanie psychicznym. Ale same te tabletki... nie znosi tego najlepiej. Boję się nadal jej je podawać, ale nie mogę na razie znaleźć innego rozwiązania. No i jest jeszcze jedna sprawa, która mnie niepokoi.
- Jaka?
- Jej młodsza siostra, Kiri.